Jesienią możemy tylko pomarzyć o naturalnej opaleniźnie. No chyba, że akurat na listopad zostawiliśmy sobie urlop i wyjeżdżamy do ciepłych krajów. Wylegiwanie się na słońcu może i jest (dla niektórych) przyjemne, ale na pewno nie jest zdrowe. Szczególnie gdy ma się jasną karnację, chociaż nawet przy oliwkowej cerze trzeba pamiętać o używaniu wysokich filtrów UV. No dobrze a co jeśli chce się mieć opaloną skórę a ciepłe dni już minęły? Może solarium? Nie! W trakcie wizyty w solarium nasza skóra otrzymuje ok. 20-krotnie większą dawkę promieniowania UV niż miałoby to w trakcie naturalnego wystawienia jej na promienie słoneczne. Na solarium byłam, nie powiem, skończyło się to poparzeniem skóry. Do tego to straszne uczucie, gdy wieko maszyny się zamyka nad tobą i czujesz się jak w trumnie... Osobiście stanowczo odradzam chodzenia na solarium. Co nam zostało? Samoopalacze. Tak, tylko dla mnie to też jest nie do przejścia. Nie mogę znieść tego charakterystycznego zapachu! Chyba każdy kto używał, bądź nawet otworzył opakowanie samoopalacza, wie co mam na myśli. Wynika z tego, że aby ukryć bladą skórę to nie pozostało mi nic innego jak zakrywać ręce długimi rękawami, na nogi ubrać kryjące rajstopy a twarz opalić bronzerem? :) Ha! Też tak myślałam, ale niedawno natknęłam się na informację o nowym produkcie samoopalającym, który podobno nie ma tego nieprzyjemnego, charakterystycznego zapachu.
Marka Vita Liberata, bo o nią chodzi, oferuję ekskluzywne preparaty samoopalające zawierające aktywne składniki organiczne, aby zapewnić Twojej skórze naturalną opaleniznę i kompleksową pielęgnację. Zastosowanie rewolucyjnych technologii Moisture Locking, Odour RemoveTM, efektu wysychania w momencie kontaktu ze skórą, naturalnego koloru oraz idealnego zanikania opalenizny sprawia, że produkty marki Vita Liberata są najbardziej zaawansowane technologicznie na świecie. Tego dowiedziałam się ze strony Sephory, która jest jedynym dystrybutorem marki Vita Liberata. Wszystkie produkty marki są dostępne w sklepach stacjonarnych Sephory oraz w sklepie on-line.
Poniżej chciałam Wam przedstawić samoopalającą piankę pHenomenal w odcieniu Medium. Dostępna jest jeszcze wersja Dark, ale to dla osób o ciemniejszej karnacji. Cena za 125ml to 175zł. Do prawidłowego zaaplikowania pianki producent zaleca użycia rękawicy Tanning Mitt, którą należy dokupić osobno za 29zł. Cena jest bardzo wysoka, jeżeli jesteście ciekawi czy było warto użyć tego produktu to zapraszam dalej!
Sama rękawica wygląda niepozornie, kawałek pianki zszyty z materiałem do którego można wsunąć dłoń. Po wyjęciu z foli widać, że jest wykonana bardzo precyzyjnie i co najważniejsze nie ma żadnego zapachu.
Co do opakowanie z pianką to wykonane jest precyzyjnie, nie mogę się do niczego doczepić. Po naciśnięciu pompki otrzymujemy niewielką ilość piany - pokazane na zdjęciu. Łatwo zdejmuje się i nakłada zatyczkę na produkt. Co najważniejsze dla mnie mogę potwierdzić, że niewyczuwalny był charakterystyczny zapach samoopalacza! Już tu mogę potwierdzić, że producent miał rację :) Widoczną na zdjęciu ilością produktu wykonałam na ręce test uczuleniowy. Nałożyłam piankę w jedno miejsce i poczekałam dzień czy nie wystąpi reakcja uczuleniowa na kosmetyk. Na szczęście żadna wysypka/swędzenie się nie pojawiło, wiec na następny dzień przystąpiłam do testowania pianki na całej nodze.
Na ulotce, która jest dołączona do produktu zalecane jest, aby przed zastosowaniem pianki wykonać peeling skóry. Chodzi o wygładzenie i pozbycie się martwego naskórka. Nie zaleca się natomiast używania kosmetyków nawilżających przed nałożeniem produktu. Do nakładania pianki użyć rękawicy i nakładać kosmetyk okrężnymi ruchami. Należy nakładać mniejszą ilość produktu na dłonie, kolana i łokcie. Zaleca się przetrzeć te obszary lekko wilgotną ścierką. Aby uzyskać zadowalający efekt producent zaleca 3-krotną aplikację kosmetyku z odstępami 6-24h. Między aplikacjami wziąć prysznic.
Tyle z teorii a w praktyce wyglądało to tak: przed użyciem pianki wykonałam wieczorem dokładny peeling całego ciała (szczególnie nóg, bo tu chciałam wpierw wypróbować samoopalacz). Zgodnie z zaleceniami nie zaaplikowałam balsamu, tylko przystąpiłam po dokładnym osuszeniu skóry do pierwszej aplikacji pianki. Muszę przyznać, że przy jednokrotnym naciśnięciu dozownika otrzymujemy tyle produktu by pokryć sporą powierzchnię skóry. Aplikacja rękawicą była precyzyjna, szybka i wygodna. Pierwsze wrażenie - zero smug. Udało mi się pokryć całą prawą nogę a lewą zostawiłam dla kontrastu bez samoopalacza. Lekka różnica była widoczna już po pierwszym użyciu. Nie wiedziałam czy mogę umyć rękawicę (nigdzie nie znalazłam na ulotce/produkcie tej informacji), więc zostawiłam ją tak po prostu w łazience. Rano wzięłam prysznic, osuszyłam się ręcznikiem i zaaplikowałam kolejną warstwę. Tym razem różnica była już bardziej widoczna. Doczytałam w internecie, że rękawice można umyć normalnie w wodzie i wysuszyć - tak więc zrobiłam. Wieczorem po 12h wzięłam prysznic i zaaplikowałam 3 warstwę kosmetyku. Rano w świetle dziennym zrobiłam zdjęcia, żeby pokazać kontrast między jedną a drugą nogą.
Różnica jest diametralna - lewa noga świeci białością w porównaniu z prawą :) Jestem bardzo zaskoczona, oczywiście pozytywnie. Udało mi się nie zrobić smug przy rozprowadzaniu pianki. Najbardziej bałam się właśnie kolan i stopy, ale nie jest źle, wręcz powiedziałabym, że efekt jest naprawdę naturalny. Pianki zużyłam bardzo mało, więc wystarczy jej na długo. Minął ponad tydzień odkąd użyłam samoopalacza i dalej widać różnicę między prawą i lewą nogą (dobrze, że jest zimno i można chodzić w długich spodniach ;) i nikt nie widzi, że mam kolorowe nogi) Samoopalacz schodzi równomiernie, więc nie mam plam na nodze, co mnie bardzo cieszy.
Poniżej zdjęcie rękawicy po jej upraniu. W jednym miejscu został ciemniejszy punkt, ale to przez to, że tam zaaplikowałam piankę do zdjęcia (na początku tego postu) i została tam dłużej przed umyciem. Jednak nie przeszkadza to w dalszym używaniu rękawicy.
Podsumowując:
- brak nieprzyjemnego zapachu charakterystycznego dla samoopalaczy,
- łatwość i wygoda aplikacji,
- brak smug,
- wydajność produktu,
- trwałość,
- produkt schodzi równomiernie,
- nie brudzi ubrań,
- nie wysusza skóry.
Cena 175zł + koszt 29zł za rękawice może wydawać się astronomiczny jak za samoopalacz. Jednak w przypadku za produkt wysokiej jakości myślę, że można zainwestować. Dodatkowo można skorzystać z licznych promocji w Sephorze a zakupiona rękawica jest wielokrotnego użycia. Sama jestem zaskoczona działaniem pianki Vita Liberata. Powiem szczerze, że bardzo sceptycznie byłam do niej nastawiona. Przyznam, że sprawdziła się bardzo dobrze i dzięki niej mogę uzyskać zdrowy kolor skóry w środku deszczowej jesienni. Jestem bardzo ciekawa innych produktów marki Vita Liberata :)
Znacie markę Vita Liberata?
A może stosowałyście inne kosmetyki tej marki?
Jestem bardzo ciekawa jak się u Was sprawdziły :)