Pomadki Bourjois Rouge Edition Velvet - Nr. 05, 07, 08 i 09
Jeszcze niedawno nie miałam żadnej ;) Teraz mam i powiem Wam, że są świetne! Początkowo nie wiedziałam o co chodzi z tymi zachwytami nad matową serią Velvet. Pomadka w opakowaniu błyszczyku i horrendalnie droga. Co chwile widziałam zachwyty nad ich kolorami i trwałością. Przy okazji Rossmannowej promocji -49% skusiłam się na pierwszą i tak później poleciało ;)
Pierwsza pomadka na którą się skusiłam to 07 Nude-ist. Zachwalany odcień, który nie jest typowym nudziakiem. Jest podobny do mojego naturalnego koloru ust (ciut ciemniejszy) i jest idealny do delikatnego makijażu.
Kolejną zakupioną pomadką była 05 Ole flamingo! Niesamowicie ciepły, głęboki odcień różu (maliny).
Ha! A następne dwa odcienie dostałam. 08 Grand Cru - burgundowa czerwień, którą dostałam od koleżanki oraz 09 Happy Nude Year - kolor nude wpadający lekko w pomarańcz. Tą ostatnią dostałam od Interendo :)
Co mogę o nich napisać? Jestem zaskoczona ich trwałością. Nakłada się je pędzelkiem bardzo łatwo, trochę jak błyszczyk. Początkowo są bardzo kremowe, po chwili zastygają na ustach. Czy podkreślają suche skórki? Tak jak każda matowa pomadka, przed jej nałożeniem należy zadbać o usta. Wykonać peeling, nawilżyć. Dopiero wtedy można powiedzieć, że Rouge Edition Velvet (i każda inna matowa pomadka) dobrze wygląda na ustach. Schodzą z ust równomiernie przez co nie trzeba się martwić o poprawki w ciągu dnia. Szczególnie tyczy się to Nude-ist. Gorzej jest z Grand Cru - przy takim odcieniu trzeba być dokładnym w nakładaniu a poprawki w ciągu dnia są nieuniknione, żeby usta wyglądały nienagannie :)
Konsystencja w przypadku tych czterech kolorów jest inna. Dziwne, ale takie jest moje odczucie. 09 Happy Nude Year i 05 Ole flamingo są najbardziej kremowe. 07 Nude-ist jest według mnie rzadszy od nich a 08Grand Cru ma najbardziej odbiegającą konsystencje. Mogłabym to określić tak, że ma grudki w sobie, ma taką tępą formułę. Trzeba z nim uważać.
CO do opakowanie to jest bardzo estetyczne, małe i poręczne. Polubiłam się aplikatorem w pędzelku.
Bardzo ciężko jest uchwycić prawdziwy odcień koloru pomadek (w sumie to tyczy się koloru ogólnie wszystkiego co chcemy przedstawić na zdjęciach). Bardzo się nagimnastykowałam, aby go oddać na tych zdjęciach. Niestety nie wszystko zależy od aparatu i światła w jakim robimy zdjęcia. Monitor też oszukuje trochę w kolorach. Poniżej zamieściłam zdjęcie, które znalazłam na Pinterest a ma przedstawiać zestawienie kolorów pomadek. Jednak nawet tu widzę przekłamania w odcieniach. Na pewno na każdym monitorze widać te kolory inaczej. Dlatego najlepiej wybrać się samemu do sklepu i zobaczyć jak wygląda pomadka (tester!) na żywo.
Znacie te pomadki?
Jeżeli tak to która jest Waszą ulubioną? :)