Świece i tealighty polskiej marki Bispol - czy mogą konkurować z innymi świecowymi markami?
Produkty marki Bispol dostałam do testów podczas Krakowskiego Spotkania Blogerek w Krakowie. Każda z nas dostała dwie świece w szkle Paradise Moment i Adrenaline, do tego 6 podgrzewaczy o tych samych zapachach oraz 4 duże podgrzewacze. Moje są w wersji Orange, a była jeszcze o ile dobrze pamiętam lawenda. Niestety nie mogę Wam podać opisu zapachu podanego przez producenta, nie zamieścił on takiego na opakowaniu, ani na stronie.
Wersja Adrenaline przed zapaleniem pachnie dość męsko, ale nie jest to duszący zapach. Powiedziałabym, że trzeba się chwilę nawąchać, żeby ten zapach do nas dotarł. Po odpaleniu świecy zapachu nie ma... Tealighty niestety podobnie nie pachną po odpaleniu.
Paradise Moment przed odpaleniem również jest ledwo wyczuwalny. Lekki, świeży zapach, który mogłabym palić by wypełnić nim całe mieszkanie. Po odpaleniu świecy niestety zapachu nie ma w ogóle. Podobnie tealighty również nie pachną.
Duże tealighty w wersji orange pachną mocno cytrusami. Na tyle mocno, że nie odważyłam się ich odpalić w mieszkaniu i zawiozłam mamie, żeby odpalić je w ogrodzie w sezonie komarowym ;) Myślę, że skutecznie je odstraszy tak ostry zapach.
Lubię jak w mieszkaniu ładnie pachnie. Mam kilka świec i wosków, chociaż świecomaniaczką nazwać się nie mogę. Niektóre świece prócz przyjemnego zapachu stanowią ozdobę, bo wyglądają jak małe dzieła sztuki. Widząc produkty marki Bispol pomyślałam, że będą one w stylu świec z IKEA - minimalistyczne, tanie i ładnie pachnące. I jak dwie pierwsze cechy może na upartego spełniają, tak z ostatnią się nie zgodzę. Albo pachną za mocno, albo w ogóle. Odpowiedź na pytanie postawione w tytule wpisu brzmi: nie mogą konkurować, przynajmniej jeszcze nie teraz. To niestety moje pierwsze i prawdopodobnie ostatnie spotkanie z tą marką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje bardzo za każdy pozostawiony komentarz :)